Przemyślenia o...
Szkole średniej
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak jest w szkole średniej? Założę się, że tak. W wakacje przed jej rozpoczęciem nie mogliście się doczekać początku roku szkolnego, odliczaliście dni, wakacje ciągnęły Wam się jak flaki z olejem. Aż w końcu nadszedł wrzesień, pierwsze wrażenie o szkole - jest super, nauczyciele mili, przedmioty łatwe jak w poprzednich latach, cud miód i orzeszki. Później kończy się czas ochronny, przychodzą pierwsze pytania, niezapowiedziane kartkówki, pierwsze złe oceny. Następnie zapierdalacie jak mała mrówka, żeby tylko nie utonąć w morzu różnorakich prac do napisania, żeby się wyrobić, bo to przecież pierwsza klasa... I tak usłyszycie od nauczyciela, że mogliście się postarać bardziej... Klasa również wydawała się spoko, ale z perspektywy tych kilku miesięcy przeżytych razem uznajecie, że może i są "spoko" ale ich ogarnięcie i obycie ze światem jest mniejsze od zera. Są chamscy. Nie szanują nauczycieli, przez co coraz więcej nauczycieli się na Was skarży, bo przecież jest odpowiedzialność zbiorowa... Chuj z tym, że wszystko ogarniacie, mimo, że nie jesteście w samorządzie to i tak robicie wszystko, żeby tylko nie stracić resztek opinii u profesorów. Mają to w głębokim poważaniu. Jak różny jest ten obraz liceum od naszego wyobrażenia prawda? Myśleliście, że wreszcie będą Was traktować jak dorosłych, nauczyciele będą się z wami liczyć... Gówno prawda.