Przemyślenia o...

 Czerwonych flagach w związku

Każdy chyba zna definicję czerwonej, związkowej flagi. Jeśli jednak jakimś cudem ktoś by się uchował przed tym pojęciem, to już tłumaczę. Czerwona flaga to nic innego jak alarmujące zachowanie partnera/partnerki. Może to być np. wyzywanie kogoś ze względu na kolor skóry/orientację/poglądy polityczne, przekraczanie jasno wyznaczonych granic, brak szacunku, wyśmiewanie drugiej połówki, żeby podlizać się znajomym. Tak naprawdę każde złe zachowanie w związku może być odebrane jako czerwona flaga. Trzeba jednak z tym uważać, bo nie można zawsze jakiegoś zachowania określać czerwoną flagą, każdy ma prawo popełnić błędy. Ważne, żeby wyciągnąć z nich lekcję. 

Jako, że 1/3 swojego życia byłam w związku (w dodatku toksycznym), który obfitował w czerwone flagi (na które byłabym ślepa gdyby nie moi przyjaciele) to chciałabym się podzielić kilkoma przykładami, które są sztandarowymi czerwonymi flagami.

Po pierwsze, wyśmiewanie mnie, żeby podnieść sobie ego. Doskonale pamiętam sytuację, kiedy zostałam określona zwierzęciem przez brak golenia się tylko i wyłącznie po to, żeby zabłysnąć przed MOIMI przyjaciółmi. Wtedy to były jedne z najbardziej bolesnych dla mnie słów. Nie dość, że nie otrzymałam od partnera szacunku, na który zasługuje w związku każdy bez wyjątku, to jeszcze moja druga połówka podnosiła sobie opinię moim kosztem. Mój partner, osoba, która powinna zawsze stać murem za moimi plecami. Na szczęście z przyjaciółmi trafiłam dużo lepiej niż z partnerem, bo to odbiło się negatywnie na jego relacjach z nimi. Jestem dozgonnie wdzięczna przyjaciołom, że stali, stoją i zawsze będą stali za mną murem.

Po drugie, brak poszanowania dla moich granic. Nie zliczę, ile razy tłukłam partnerowi, że nie lubię okazywania sobie czułości, a już w szczególności klepania mnie po tyłku w miejscach publicznych. Niestety, mój eks okazał się wyjątkowo tępy, bo nie dość, że niejednokrotnie zostałam klepnięta po dupie, to jeszcze typ powoływał się na to, że innym parom to pasuje. Serio, gość nie widział tego, że właśnie ta para ustaliła sobie inne granice.

Po trzecie, absolutny brak wyczulenia na niewerbalne komunikaty czy mowę ciała. Akurat to nie jest czerwona flaga, aczkolwiek było to strasznie upierdliwe. Mój partner pytał się dosłownie o najprostsze rzeczy, które każdy normalnie wyłapywał z tonu głosu czy mowy ciała. Było to niesamowicie upierdliwe i uciążliwe. Z powodu braku taktu i obycia w grupie wynikały różne nieprzyjemne sytuacje. 

Z tymi czerwonymi flagami wiadomo, trzeba uważać. Natomiast nie można być ślepym na chociażby przekraczanie granic, bo to jest w zdrowym związku absolutnie niedopuszczalne. Żałuję, że czerwone flagi dotarły do mnie tak późno, a w pełni zauważyłam je dopiero w miesiąc po zerwaniu, kiedy analizowałam swój związek. No cóż, widziałam las, a nie drzewa.

Popularne posty z tego bloga

Przemyślenia o...