Przemyślenia o...
Toksycznym związku
Jeśli ktokolwiek z was był kiedyś w toksycznej relacji, to współczuję. Jeszcze bardziej współczuje, jeśli dalej jesteście w takim związku czy przyjaźni. Ja byłam w toksycznym związku właściwie przez mniej więcej 1/3 swojego życia (zaczęliśmy chodzić kiedy miałam 12 lat, w tym roku kończę 19). Chciałabym opowiedzieć więcej o swoich doświadczeniach i być może komuś otworzyć oczy.
Po pierwsze i najważniejsze: trzeba sobie uświadomić, że się jest w toksycznym związku. Ja dłuuugo żyłam w (nie)błogiej nieświadomości. No bo wiadomo, każdy związek ma swoje wzloty czy upadki. Ja to sobie tak tłumaczyłam. Dopiero moi ukochani przyjaciele otworzyli mi oczy, że halo, coś jest nie tak. Utarło się, że z moimi przyjaciółmi jeździmy do jednej dziewczyny z naszej paczki, która jako jedyna mieszka w innym mieście. Jej rodzice są na tyle gościnni i wyrozumiali, że pozwalają nam tam zostawać od czasu do czasu na parę dni. W 2020 roku, kiedy mój ówczesny chłopak wszedł do grupy, nie udało nam się pojechać razem z nim. Właściwie pierwszy taki wyjazd pełną grupą udał się w majówkę 2021 roku. I nikt z tego wyjazdu nie ma dobrych wspomnień, niestety
Właściwie to od majówki 2021 roku nasz związek zaczął toczyć się po równi pochyłej do zerwania, ja przynajmniej tak to odczuwam. To właśnie w tamtym okresie uświadomiłam sobie, że jest to toksyczna relacja. W końcu to nie jest normalne, żeby mój chłopak wyzywał mnie od upośledzonej, bo nie chcę założyć kurtki (przypominam, że był to stosunkowo ciepły maj, zdecydowanie zbyt ciepły na kurtkę). Żeby groził mi zerwaniem z powodu przejścia na wegetarianizm (postawiłam na swoim ale co się przy tym nasłuchałam to moje). Żeby mówił mi, że wyglądam obrzydliwie w jakimś kolorze włosów. Żeby mówił przy moich przyjaciołach, że przypominam mu zwierzę jak się nie ogolę, tylko wyłącznie po to, żeby się popisać. I żeby kazał mi spinać dekolt sukienki agrafką. Nie zamierzam przemilczeć też faktu, że zawsze to ja musiałam się zmieniać w naszym związku. Mój były partner był mistrzem w przysłowiowym odwracaniu kota ogonem, tak więc zazwyczaj to ja pierwsza wyciągałam rękę po kłótniach.
Dopiero jak patrzę na to z perspektywy już ponad półtora miesiąca po zerwaniu, to dociera do mnie, na jak bardzo ewidentne czerwone flagi byłam ślepa, zwyczajnie ślepa. Po części z miłości, bo darzyłam swojego partnera szczerym uczuciem, a po części dlatego, że moja samoocena była tak niska, że bałam się, że nie znajdę nikogo lepszego od niego. Na szczęście z pomocą przyjaciół i kochającego chłopaka udało mi się uwolnić z tej relacji, po której będę lizać rany na terapii.