Przemyślenia o...
Wegetarianizmie
Ostatnio dotarło do mnie, że nie miałam w ustach mięsa od roku. Nie jest to nic takiego, wiadomo. Gdzie mi tam do takiej Magdaleny Różczki, która nie jadła mięsa od kilkunastu lat. Jednak mimo wszystko chciałabym się podzielić swoimi odczuciami po roku wegetarianizmu. Doprecyzujmy jednak jeszcze co rozumiem pod pojęciem "wegetarianizm". Nie wpierdzielam tylko mięsa, ryby i nabiał jem (wymóg matki-lekarki).
Wszystko zaczęło się, kiedy wyjechałam na dwutygodniowe wakacje do Grecji. Wtedy coś we mnie wstąpiło (mój pierwszy eks, zagorzały mięsożerca, powiedziałby, że szatan) i z dnia na dzień przestałam jeść mięso. Ale wiadomo jak to na Krecie: wszystko było świeże, no i też jadłam rzeczy, o których wcześniej bym nie powiedziała, że istnieją (jak można się spodziewać, jestem kuchenną laiczką - przeżycie na studiach może być ciężkie). Zupełnie nie odczułam braku mięsa, spotkałam się natomiast z różnymi reakcjami.
OCZYWIŚCIE mój pierwszy eks nie mógł tak po prostu zaakceptować faktu, że przestałam jeść mięso. Przeszłam z nim wtedy dwudniową awanturę. O ironio, zwrócił się wtedy do moich ukochanych przyjaciół, którzy stanęli za mną murem. W naszej grupce jest podobny mięsożerca, jednak fakt, że bronił mnie przed atakiem mojego byłego sprawił, że moja decyzja przeszła zupełnie bez echa i niepotrzebnych pytań. Stonks.
Rodzina właściwie się przyzwyczaiła, jednak nie miałam większych problemów. Mama bardzo lubi kuchnię roślinną, czasem zdarzało ugotować jej się coś bezmięsnego (teraz oczywiście znacznie częściej). Z dalszą rodzinką nie było problemów, mimo wszystko dziadek do tej pory żartuje sobie, że zacznie mi dawać kiełbasę do miesięcznego kieszonkowego.
Czy coś się zmieniło po moim przejściu na dietę roślinną? Od roku nie zjadłam nic, co miałoby tak intensywny smak jak mięso. Ekstremalnie ciężko jest osiągnąć tak wyrazisty smak samymi przyprawami. Nie sprawdza się nawet ta do kurczaka, ale może dlatego, że dodałam jej do gyrosu z groszku. Tak czy siak, ja polecam bycie wege.